Kinga Sygizman

Kinga Sygizman

Radioznawca, nauczyciel akademicki
Więcej

„Pokaż mi, jak mamy nie ma”

– to stwierdzenie wypowiadane przez moje dwuletnie dziecko podczas mojej nieobecności w domu nabrało dla mnie ostatnio nowego znaczenia. Nieco przewrotna konstrukcja gramatyczna zyskała nową wartość — stała się wielkim krokiem w budowaniu językowej tożsamości malucha, wyrazem obserwacji świata i refleksji nad nim, ale przede wszystkim oznaką negacji pewnego stanu rzeczywistości.

 

Do takich obserwacji doprowadziła mnie lektura Negacji w języku, tekście, dyskursie. Opracowanie przygotowane pod redakcją Ewy Szkudlarek Śmiechowicz i Bartłomieja Cieśli stanowi interdyscyplinarną publikację, w której autorzy – przedstawiciele różnych dziedzin nauki (językoznawcy, kulturoznawcy, logicy, filozofowie i prawnicy) – podejmują zagadnienie negacji w tekstach literackich, dziennikarskich, prawnych, ale także tych stanowiących wyraz naszej codziennej komunikacji. W przypadku opracowań zbiorowych o takim wielopłaszyznowym charakterze łatwo jest powiedzieć, że „każdy znajdzie tu coś dla siebie”. Czy w tym przypadku każdy? Nie wiem. Niemniej wielość podejmowanych tu aspektów negacji, a nade wszystko fakt, że jest ona jedną z podstawowych form naszej codziennej komunikacji, sprawia, że publikacja może trafić do wielu. W jaki sposób trafiła do mnie? Do jakich doświadczeń mnie odniosła?

 

Język mój (nie)codzienny

Ile razy dziennie używamy negacji lub słyszymy ją w odpowiedzi na nasze stwierdzenie lub pytanie? Dziesiątki, a może nawet setki razy. Przeczenia są bardzo ważnym elementem komunikowania się z otoczeniem, wyrażają wszak naszą wolą, a ściśle jej brak, niezgodę, krytykę, nasz stan emocjonalny, psychiczny, nas samych.

 
Negacja ma – jak zauważa Jarosław Płuciennik – „duży związek z tym, co odróżnia człowieka od istot na wcześniejszych etapach ewolucji naturalnej”. Neguję, więc myślę, neguję, więc jestem – chciałoby się dokonać peryfrazy. I choć na co dzień większość przeczeń tworzymy automatycznie, to warto poznać możliwości ich konturowania, jakie daje nasz język.

 

Na poziomie leksemu i na poziomie zdania, pośrednie i bezpośrednie, wyrażone pytaniem, twierdzeniem czy zaprzeczeniem – lektura analiz tekstów pisanych i wypowiedzi dokonanych przez Ewę Szkudlarek-Śmiechowicz czy Katarzynę Burską przynosi omówienie bogactwa owych struktur, a zapoznanie się z nimi z pewnością ubogaci nasze codzienne „negacyjne możliwości”.

 

Negacja słowna, negacja gestykularna

Podobnie jak dla większości z nas język mówiony, tak i dla osób głuchych język migowy stanowi element budowania tożsamości. „Język migowy – pisze Anna Lewandowska – znajduje się w centrum kultury Głuchych, a nawet jest jej jądrem”. Przy pomocy języka migowego osoby głuche przekazują wiedzę, wyrażają swoje wartości, emocje, negują. Bardzo ciekawy tekst Lewandowskiej traktuje o przeczeniach w języku migowym wyrażanych zarówno manualnie – ruchami dłoni, ale także niemalnualnie – mimiką twarzy, jak i ruchami całego ciała. Spostrzeżenie badaczki, że „każda wypowiedź uwzględniająca negację musi zawierać elementy niemalnualne”, przynosi podobieństwo z językiem rozumianym jako system znaków werbalnych. W obu językach, jak widać, mowa ciała znaczy wiele, także w wyrażaniu negacji. Gestykulacja bywa – jak pisze Edyta Pałuszyńska – wzmocnieniem, a czasem i ekwiwalentem przeczenia.

 

Negacja jako działanie

„Negacja ma charakter sprawczy, konstruuje działanie i wyraża podstawy” – zauważa z kolei Katarzyna Jachimowska. Tym samym badaczka wpisuje się w podjęte przez wielu autorów tomu rozważania nad negacją jako wyrazem protestu czy sprzeciwu, który – powstały w odpowiedzi na coś – skupia się na budowaniu nowego. Sprzeciw budzi reakcję, bunt stoi u podstawy działania, negacja danego stanu rzeczy czy systemu wartości pozwala narodzić się nowemu. Trafnie podsumowuje to Jarosław Płuciennik, pisząc: „Niezgoda na siebie w tym momencie, jest otwarciem na możliwość rozwoju […] zarówno w aspekcie indywidualnym, jak i społecznym, ale to już inna historia”.

Może i inna. Może nasza właśnie, indywidualna.
Moja.
Zdanie „Pokaż mi, jak mamy nie ma” – nie oznacza jedynie ciekawości i chęci wyjrzenia przez okno, by sprawdzić, czy na parkingu stoi samochód mamy. Jest wyrazem procesu poznawczego, który rozgrywa się w dwuletniej główce.

 

Komentarze

Ten post dostępny jest także w języku: angielski

20.11.2018

Inne teksty tego autora

Komercyjna twarz rozrywki

Nie wyobrażam sobie dnia bez dźwięków radia: bez muzyki, która szybko nadaje codzienności barw, bez ludzkiej opowieści, ulubionych głosów i żartów prowadzących. Pewnie nie poszukuję w radiu tego, co p...

Zawód – korespondent wojenny

O tym, jak ważne jest podróżowanie, poznawanie świata i spotykanie ludzi chyba każdy z nas przekonał się ostatnio dobitnie. Zaryzykuję stwierdzenie, że przez blisko półtora roku pandemicznych ogranicz...