Ewa Ciszewska

Ewa Ciszewska

Filmoznawca, zajmuje się przede wszystkim kinem czeskim i słowackim oraz kulturą filmową Łodzi.
Więcej

Polski film dokumentalny w XXI wieku

Jak się ma kino polskie? Całkiem dobrze – Oscar dla „Idy” Pawła Pawlikowskiego w 2015 roku, Srebrny Niedźwiedź za najlepszy scenariusz na Berlinale w 2016 za „Zjednoczone stany miłości” Tomasza Wasilewskiego – by wspomnieć tylko sukcesy z ostatnich lat. Pytanie o kondycję narodowej kinematografii zazwyczaj zakłada odpowiedź dotyczącą kina fabularnego. A jak wygląda sytuacja filmów dokumentalnych? Dobrze, a nawet bardzo – „Więzi” (2016) w reżyserii Zofii Kowalewskiej, studentki łódzkiej Szkoły Filmowej, znalazły się na krótkiej, zawierającej 10 tytułów, liście oscarowej. Świetnie oglądają się „Nawet nie wiesz jak bardzo cię kocham” (2016) Pawła Łozińskiego oraz „Mów mi Marianna” (2016) Karoliny Bielawskiej.

Za dobrą kondycją polskiego kina dokumentalnego idzie w ślad refleksja naukowa. W nowo opublikowanym tomie „Polski film dokumentalny w XXI wieku” pod redakcją Tadeusza Szczepańskiego i Małgorzaty Kozubek najbardziej zainteresowały mnie jednak nie teksty odwołujące się do kina artystycznego i festiwalowego, ale rozważania wokół form kina dokumentalnego sytuującego się na marginesach filmoznawstwa przez wielkie „F”. Za szczególnie świeże i inspirujące należy uznać artykuły o polskich mockumentach (czyli fikcyjnych dokumentach) oraz niezwykle popularnych w polskiej telewizji produkcjach quasi-dokumentalnych takich jak „Dlaczego ja?” czy „Pamiętniki z wakacji”. W końcu kto nie chciałby się dowiedzieć się jak możliwe stało się drugie życie w Internecie Dariusza Smyczyńskiego, kłopotliwego amanta z „Trudnych spraw” albo kto odpowiada za sukces mięsnego jeża? Jak się okazuje polscy badacze kina dokumentalnego znają odpowiedź na najbardziej kłopotliwe pytania.

 

Więcej informacji o książce znajduje się tutaj

 

Komentarze

Ten post dostępny jest także w języku: angielski

9.02.2017

Inne teksty tego autora

Zbrodnie z łódzkiego podwórka

Także zbrodniarze tworzą mitologię miasta. Kto w Łodzi nie słyszał o Ślepym Maksie, rzekomym obrońcy uciśnionych, który kradł bogatym by oddać biednym? Ślepy Maks, właściwym imieniem Menachem Bornszta...