Łukasz Krawczyński

Łukasz Krawczyński

Więcej

Ośrodek przyjemności. Czy warto ufać instynktom?

Książka Kringelbacha tylko w części składa się z opisu badań nad zachodzącymi w mózgu procesami. Uzupełniona o liczne anegdoty, wchodząca na tereny antropologii i psychologii, praca ta pokazuje, jak ważną funkcję pełnią procesy, których człowiek nie jest świadom. I jak bardzo jest w tym podobny do innych zwierząt.

 

Badania nad tytułowym ośrodkiem przyjemności, a dokładnie nad korą oczodołowo-czołową mózgu, mają przybliżać nieświadome procesy, które prowadzą do podejmowania decyzji. Skąd zatem ośrodek przyjemności? Jak pisze Kringelbach, to właśnie przyjemność leży u źródeł wszelkich wyborów, które podejmują ludzie. I nie tylko oni. Analizując przeprowadzane na ludziach i zwierzętach badania, pokazuje jak duże jest znaczenie odczuwania przyjemności dla zachowania gatunku, niezależnie od tego, czy chodzi o ochronę młodych, czy proces nauki.

 

Może trudno przyjąć pogodzić się z wiedzą, że pragnienia i potrzeby, które dla wielu się wysokie – np. religijność albo humanitaryzm – angażują te same obszary mózgu odpowiedzialne za przyjemność, jakie są uruchamiane przez zadowolenie z jedzenia lub seksu. Sam Kringelbach ostatecznie nie rozstrzyga, czy to właśnie te podstawowe przyjemności (zwłaszcza jedzenie) są fundamentem bardziej subtelnych potrzeb. Te instynkty – a dzielimy je z innymi zwierzętami – służą przetrwaniu gatunku. Co jednak z przyjemnościami, których nie da się nazwać dobrymi?

 

Jeden z rozdziałów dotyczy narkotyków. Kringelbach przytomnie zauważa, że naturalne narkotyki – jak marihuana i liście koki – przez wieki były z sukcesami wykorzystywane w medycynie i tak powinno być także teraz. Nie ma również nic przeciw używkom wykorzystywanym z umiarem w celach rozrywkowych. Jednocześnie kreśli krótką historię uprawy krzewów kokainowych. Od okresu, w którym liście przyjmowała jedynie rdzenna ludność do szybko rozwijającego się wyzysku i coraz bardziej rosnących restrykcji. Nietrudno zauważyć granicę, za jaką naturalna przyjemność zmienia się w zjawisko, któremu towarzyszy handel i nałóg. A z przyjemnością ma to niewiele wspólnego, na nią składają się bowiem lubienie i chcenie. Nałóg przypomina chcenie, ale bez lubienia. Nie jest on oczywiście okrojony wyłącznie do zażywania substancji psychoaktywnych, ale dotyczy wszystkich zagrożeń od otyłości począwszy.

 

Szkoda, że niewiele miejsca duński neurobiolog poświęca typowo ludzkim skłonnościom. Czy można mówić o autodestrukcyjnej świadomości dostępnej wyłącznie ludziom, nadbudowanej na nieuświadamianej potrzebie przyjemności, która dostępna jest także zwierzętom?

 

I na koniec, wracając jeszcze do jedzenia i zdrowych przyjemności. Można się zgodzić z twierdzeniem, że najlepsza dieta powinna być różnorodna i nie powinna prowadzić do przesytu. Kringelbach zaleca, by w miarę możliwości podobnymi zasadami kierować się w sferze seksu. Jak się okazuje, nie tylko u ludzi seks jest czymś więcej niż tylko reprodukcją. Prokreacja dla przyjemności, również w celu rozładowania napięcia, jest także udziałem niektórych gatunków zwierząt. Może zatem warto, oczywiście z umiarem i nie odkładając całkiem na bok świadomości, zaufać swoim zwierzęcym instynktom?

 

Komentarze

Ten post dostępny jest także w języku: angielski

4.01.2018

Inne teksty tego autora

Dlaczego warto oglądać filmy postapokaliptyczne?

Odliczanie do nowego roku nie mogło zagłuszyć drugiego, jeszcze cichego – ale coraz bardziej natarczywego – odliczania. Puszczony w ruch na fali zimnowojennego zagrożenia Zegar Zagłady da się słyszeć ...