Paweł Graf

Paweł Graf

Literaturoznawca i teoretyk literatury
Więcej

W co warto grać?

Książka Kena Binmore’a zaskakuje. Sądząc po tytule (Teoria gier), czyli po pozorach, mamy do czynienia albo z kolejną pracą o Ludwigu Wittgensteinie, albo z poradnikiem psychologicznym o grach międzyludzkich. A może chodzi o gry komputerowe? Tymczasem idzie o spore pieniądze! A także o erotykę! Ale po kolei.

 

W rozdziale pierwszym autor opowiada historyjkę o tym, że został kiedyś poproszony przez osoby płci przeciwnej, by nauczył je gry w miłość. Ta, dość paradoksalna propozycja, pozwoliła mu uogólnić, że w realnym życiu większość naszych zachowań to gra, czy raczej: gry. A miłość to jedynie inna nazwa ruletki. „Mówiąc krótko – pisze – gry pojawiają się zawsze, gdy tylko ludzie wchodzą w interakcje”. W takim rozumieniu graczami byli Antoniusz i Kleopatra, Romeo i Julia, wreszcie Adolf Hitler i Józef Stalin. Grają kupcy, szaleńcy, kierowcy, chorzy, nałogowcy, mędrcy i tchórze. Z tego wyliczenia wynika, że gra jest kategorią pozaetyczną, pozahistoryczną, obecną w życiu i w sztuce. Autor, wskazując na samego siebie, przekonuje, że wiedza o grach niesie konsekwencje w dowolnym obszarze życia. Również w ekonomii, a tu idzie o olbrzymie sumy. Jak pisze, przy zastosowaniu teorii gier sprzedaż częstotliwości radiowych w USA przyniosła zysk 20 miliardów. Nie, nikt się nie przesłyszał – miliardów dolarów. W Wielkiej Brytanii zmodyfikowane reguły zastosowanej wcześniej gry pozwoliły podwoić tę kwotę. Czyli teoria gier, nawet jeśli nie wiemy, czym jest, jest nie byle czym. Jak dopowiada Binmore, to jednocześnie sztuka i nauka. Jej naukowy charakter polega na powiązaniu matematyki z psychologią – wiedza o liczbach jest awersem wiedzy o człowieku. W efekcie, podkreśla autor, i tak zawsze chodzi o zysk; jednak „ludzie często mają bardziej złożone cele od prostego zarabiania tylu pieniędzy, ile potrafią”. To ważny cytat. Podkreśla największą słabość (zdaniem niektórych należałoby powiedzieć – siłę) rozważań Binmore’a. Otóż reprezentuje on ewolucyjno-darwinistyczny neoliberalizm. Dlatego wśród wielu przytoczonych w książce nazwisk, znajdziemy, obok samego Darwina, takie postacie jak Jeremy Bentham, John S. Mill, John Rawls czy George W. Bush. Nie znajdziemy za to filozofów postmodernistycznych, estetyków zainteresowanych sztuką czy zwolenników koncepcji slow life. Nadrzędnym pojęciem teorii gier Binmore’a jest bowiem użyteczność. A to nie musi przekonywać każdego.

 

Po omówieniu gier społecznych (jak relacje damsko-męskie) oraz gier prostych typu: orzeł-reszka, autor koncentruje uwagę na grach złożonych. Sięga w tym celu do strategicznych szachów i losowego pokera. W moim odczuciu myli się, uważając szachy za grę logiczną. Mimo wszystko szachowa strategia to jedno, a tzw. czynniki dodatkowe, to drugie. Binmore nie uwzględnia w swojej analizie szachów jakości ludzkich i sportowych – odporności na stres, zmęczenia, upływającego czasu, co zmusza graczy do szybszego (zatem najczęściej gorszego) podejmowania decyzji. Nie bierze pod uwagę tego wszystkiego, co nie wynika z woli i umysłu, ale jest pochodną naszej biologii, irracjonalnej cielesności. Nie darmo jedno z powiedzeń szachowych głosi, iż najtrudniej wygrać wygraną partię.

 

Ciekawym problemem jest zbadanie przez autora relacji: gra-etyka. Otóż jeśli interesuje nas nie tyle sam udział w grze, co jej obserwacja, to możemy poczynić spostrzeżenia „gatunkowe” i badać ludzki altruizm, egoizm, pragnienie zemsty. Wróćmy do pokera. Czy lektura książki Binmore’a pozwoli nam opuścić kasyno z walizą pieniędzy? Odpowiedź na to, ze wszech miar interesujące, pytanie pozostawię czytelnikom. W każdym razie mądrość wynikająca z teorii gier, jest innego rodzaju niż psychologiczne obserwacje doktora House’a, doskonałego pokerzysty w znanym serialu.

 

Najwyższy poziom uogólnienia znajdziemy w rozdziale ósmym. W nim autor pyta jednocześnie o ewolucję gatunku (ludzkiego, zwierzęcego) oraz  wynikającą z teorii Darwina, ewolucję samych gier. To z kolei kieruje jego uwagę na… komputerowe wirusy. Część ostatnia nosi tytuł Zagadki i paradoksy. Przyjemność jej lektury pozostawiam czytającym. Czy Teorię gier warto mieć w swej bibliotece? Książka jest kontrowersyjna, chwilami niełatwa, ale też ciekawa. No i może jej lektura pozwoli ograć kasyno.

 

Komentarze

Ten post dostępny jest także w języku: angielski

15.09.2017

Inne teksty tego autora

Jak pisać o tym, z czego należy się śmiać?

Czy można określić właściwości i znaczenie humoru? Przybliżyć dyskusje związane z tą kategorią, które trwają przynajmniej dwa tysiące lat? Ta książka zamierza to zrobić, zamierza też uczynić to dowcip...