Piotr Szwed

Piotr Szwed

Literaturoznawca, krytyk muzyczny, nauczyciel, autor książki "Oddaleniec. Poezja Bolesława Leśmiana wobec romantyzmu polskiego".
Więcej

Kapela Jankiela

Jeszcze Polska nie zginęła, kiedy my żyjemy.

W lipcu 2015 roku Jaś Kapela – poeta i publicysta związany ze środowiskiem Krytyki Politycznej, autor m.in. książki Dobry troll opublikował w sieci nagranie, które zatytułował Mazurek Kapeli – Polacy witają uchodźców. Wraz z kilkoma osobami odśpiewał parafrazę hymnu narodowego,  zmieniając słowa w taki sposób, by odnosiły się do trwającego wówczas kryzysu imigracyjnego, były wyrazem poparcia dla idei przyjmowania ludzi uciekających do Europy przed wojną, prześladowaniami czy biedą. Można ten utwór oceniać naprawdę na wiele sposobów, zależnie od estetycznych i politycznych poglądów. Subiektywnie dodam, że na pewno nie jest to szczególnie wybitne dzieło sztuki. Ale cóż, kwestie artystyczne, kwestiami artystycznymi, pojawiła się ostatnio całkowicie inna ocena. Mazurek Kapeli okazał się niezgodny z prawem, Sąd Rejonowy w Wołominie 12 kwietnia uznał go za naruszenie przepisów ustawy o godle, barwach oraz hymnie, skazując Jasia Kapelę na 1000 zł grzywny.

Problem polega na tym, że w jego utworze trudno znaleźć coś obraźliwego. Oczywiście przesłanie tekstu nie musi się wszystkim podobać, ale trudno widzieć w nim wyszydzanie, poniżanie, jakąkolwiek obrazę czy wprowadzenie wulgarnego kontekstu. Symbol narodowy, któremu bezdyskusyjnie należy się szacunek, posłużył przecież do zajęcia stanowiska w sprawie wyjątkowo ważnej. Gest Kapeli na pewno nie jest aktem porównywalnym z pamiętną, mocno niefortunną akcją Marka Raczkowskiego, polegającą na umieszczaniu polskich flag w psich odchodach. Chyba że uznamy, że młody poeta swoim utworem – mówiąc metaforycznie – wbił flagę w śmietnik, ludzki śmietnik. Papież Franciszek zwracał ostatnio uwagę, być może idąc tropem wcześniejszych rozpoznań Zygmunta Baumana, że nasz zachodni kapitalizm produkuje odpady, które następnie stara się ukryć. Tymi odpadami są osoby z ogromnego marginesu rzeczywistości, których życie przeznaczono na przemiał.

Wydaje mi się, że sens działań poety był jasny: spojrzenie na współczesną migrację poprzez sztandarowe dla polskiej emigracji dzieło sztuki. Kapela przywołał kontekst XVIII-wiecznego wygnania po to, by pokazać, że prawdopodobnie jako naród nie przetrwalibyśmy, gdyby wielu naszych przodków nie znalazło dla siebie miejsca poza granicami ojczyzny. By otwarcie mówić o Polsce, formułować programy, tworzyć pieśni, walczyć za wolność naszą i waszą, a czasem po prostu żyć, potrzebowali nieznajdującej się pod zaborami przestrzeni. Ot, choćby takiej ziemi włoskiej. Dziś możemy i powinniśmy zachować się wobec innych tak, jak zachowano się niegdyś wobec nas – mówi swoją parafrazą Kapela, w pewnym stopniu dokonując aktualizacji podmiotu lirycznego tradycyjnego utworu. W przypadku Pieśni Legionów Polskich we Włoszech na początku byli nim po prostu żołnierze generała Dąbrowskiego. Gdy mazurek stał się hymnem, naturalnie zmieniła się sytuacja – zbiorowym „my” staliśmy się wszyscy, jako ludzie, których istnienie jest podstawą istnienia ojczyzny. Ona jest, kiedy my jesteśmy, żyje, kiedy my żyjemy. No właśnie, żyjemy, ale czy pozwalamy naszemu hymnowi żyć?

Nie ma lepszego świadectwa żywotności dzieła niż aluzje, parafrazy, nawiązania. Czy Jimi Hendrix swoją legendarną interpretacją Gwieździstego sztandaru, polegającą na zaburzaniu tradycyjnej melodii przesterowanym dysonansem, mającym imitować dźwięki spadających bomb, obraził amerykański naród? A może dokonał jego muzycznego portretu w ważnym momencie historycznym? Czy Grzegorz Ciechowski w piosence „Nie pytaj o Polskę”, wykorzystując fragment Mazurka Dąbrowskiego do opisu spotykanej na brudnych dworcach, zmęczonej i „pijanej wciąż” ojczyzny, znieważał uczucia Polaków? A może po prostu pięknie mówił o trudnym do  zracjonalizowania patriotyzmie? Już w XIX-wiecznej literaturze możemy zresztą znaleźć  wspaniałego poprzednika Hendrixa czy Ciechowskiego, a mianowicie Jankiela. Bohaterom Pana Tadeusza nie przychodzi do głowy, żeby staremu cymbaliście odbierać prawo do przekształcania szczególnie ważnych dla narodu pieśni. A przecież artysta poczyna sobie z nimi w sposób bardzo śmiały, mąci melodie, zaczyna umyślnie fałszować, by nawiązać do konfederacji targowickiej, a w wielkim finale przerywa po kilku taktach granie Mazurka Dąbrowskiego. Nikt nie uznaje jego koncertu za obraźliwą, żydowską prowokację. Co ważne, autor Ksiąg narodu i pielgrzymstwa polskiego stworzył postać Jankiela m.in. po to, by pokazać, że polskość nie jest kwestią etniczną, ale kulturową. By uzmysłowić, jak wiele mogą dać narodowi ci, których przodkowie stali się jego częścią, uciekając przed prześladowaniami.

Komentarze

Ten post dostępny jest także w języku: angielski

25.04.2017

Inne teksty tego autora

Gombrowicz dla średniozaawansowanych

Gdy Wydawnictwo Uniwersytetu Łódzkiego zapoczątkowało serię wydawniczą Projekt: Egzystencja i literatura było oczywistością, że musi się w niej znaleźć miejsce na książkę o Witoldzie Gombrowiczu. Być ...

PR-owa bieda

Miał być PR-owy strzał w dziesiątkę. Kolejny sukces sprawnego marketingowo Urzędu Miasta Łodzi, który, choć bywało, że wzbudzał konsternację (pomnik Kościuszki z rogiem na głowie jako zachęta do głoso...